Śniadanie zjedz sam, obiadem się podziel, a kolację wyrzuć za płot – taką radę Marta Majewska, burmistrz Hrubieszowa słyszała niemal za każdym razem, gdy odwiedzała Józefę Kuźmińską, najstarszą mieszkankę miasta. W tym roku złożyła jej już wizytę z okazji 106. urodzin, które przypadną w niedzielę 18 września.
– Spotkania z panią Józefą, którą pozwalam sobie nazywać moją „przyszywaną” babcią Józią są dla mnie naprawdę ogromną przyjemnością – mówi Marta Majewska. Po raz pierwszy sędziwą hrubieszowiankę odwiedziła jeszcze jako wiceburmistrz 6 lat temu, gdy Józefa Kuźmińska kończyła 100 lat.
Mówi, że od tamtej pory dostojna jubilatka niewiele się zmieniła. Może jest trochę mniej ruchliwa, ale nadal bardzo pogodna i... stanowcza. – Kiedy jemy tort, powtarza, żeby nie przesadzić, bo to słodkie, kaloryczne i nie służy zdrowiu – śmieje się burmistrz Hrubieszowa.
A zdrowie najstarszej mieszkance miasta, mimo sędziwego wieku, wciąż dopisuje. Pani Józefa, co warto podkreślić, mieszka sama (jej mąż zmarł w 1975 roku), ale jest pod stałą, codzienną opieką swoich najbliższych. – Zachwyca mnie forma pani Józefy, jej pamięć i wigor. Bo mimo że oczywiście potrzebuje wsparcia rodziny, to tak naprawdę to ona zarządza wszystkimi – ocenia Majewska.
– Babcia nabiera wyjątkowej energii, kiedy ktoś ma ją odwiedzić, a na panią burmistrz czeka w szczególny sposób, tego nie da się ukryć. Zresztą zawsze była i jest nadal osobą ciepłą, otwartą na ludzi, potrzebującą kontaktów z nimi i chętną do pomocy – mówi Małgorzata Szymańska, która u swojej babci Józefy bywa codziennie.
Kiedy starsza pani przyjmuje gości, uwielbia z nimi rozmawiać i opowiadać o swoim życiu, zwłaszcza okresie dzieciństwa, które było bardzo szczęśliwe. Wtedy jak z rękawa sypie datami, nazwiskami swoich dawnych znajomych, poza tym bardzo chętnie... śpiewa i recytuje.
Pani Józefa urodziła się 18 września 1916 roku w rodzinie Panasiewiczów, jako jedno z pięciorga dzieci. Dom, w którym się wychowała nadal stoi przy ul. Wodnej w Hrubieszowie. Jej tata prowadził przed wojną zakład masarski, dlatego rodzinie się powodziło, a przez to na małą Józię, co pamięta do dzisiaj w szkole mówili: „Panasiewiczówna – pączek w maśle”. Po ślubie Józefa Kuźmińska zajęła się prowadzeniem domu i pracą w gospodarstwie rolnym, zajmowała się też czule trojgiem swoich dzieci. Doczekała się również 7 wnuków, 10 prawnuków i 2 praprawnuków.
– Babcia ma mnóstwo swoich złotych rad dla wszystkich. Mówi, że niczego nie wolno sobie w życiu odmawiać, ale z umiarem. Przestrzega przed obżarstwem, ale lubi dobrze zjeść. Ostatnio najbardziej jej smakują śledzie i kiszonki, ogórki i kapusta – zdradza tajniki kuchni 106-latki jej wnuczka.